WOJEWÓDZKI
ZWIĄZEK
PSZCZELARZY
W KRAKOWIE

Artykuły


Biologiczne uwarunkowania gosp. pasiecznej.

I. Wstęp.

II. Podstawowe elementy biologii rodziny pszczelej.

III. Wpływ czynników  klimatyczno-pogodowych na pszczoły i gospodarkę pasieczną

IV. W jaki sposób nasilenie chorób i pasożytów pszczół modyfikuje gospodarkę pasieczną?

V. Dostosowanie gospodarki pasiecznej do lokalnych pożytków pszczelich.

VI. Zakończenie.

 

I. Wstęp.

Pszczelarstwo, jak żadna chyba gałąź produkcji rolnej uzależniona jest  bardzo silnie od czynników przyrodniczych takich jak  klimat, pogoda, występowanie pożytków, obecność czynników chorobowych, pasożytów itp. Pszczelarz na większość tych czynników nie ma żadnego wpływu. Raczej tylko przez pilną i wnikliwą ich  obserwację może próbować pomagać pszczołom w odpowiednim czasie i w określony sposób np. poprzez łagodzenie niedoborów pokarmowych, zapobieganie, wykrywanie i leczenie chorób, likwidację pasożytów, poprawę warunków bytowania itp. Temu właśnie służyć powinna mądra i przemyślana gospodarka pasieczna. Pszczelarz musi także brać pod uwagę fakt, że ma do czynienia z owadami tylko udomowionymi, a zatem powinien dobrze poznać, respektować i właściwie wykorzystywać wiedzę na temat biologii i życia swych podopiecznych.

II. Podstawowe elementy biologii rodziny pszczelej.

Pszczoła, gatunek o wiele starszy od człowieka, przez kilkadziesiąt milionów lat obecności na Ziemi wykształcił  w drodze ewolucji wiele przystosowań umożliwiających przetrwanie w niekorzystnych i zmiennych warunkach. Jednym z najważniejszych osiągnięć tego gatunku jest tworzenie całorocznych rodzin. W rodzinach tych systematycznie wymieniają się poszczególne osobniki, ale jako całość teoretycznie trwać może  ona wiecznie. Skład i perfekcyjne funkcjonowanie rodziny pszczelej skłania niektórych badaczy do przyrównania jej do zwierząt najwyżej zorganizowanych. Nazywają oni rodzinę pszczelą superorganizmem, wykazując wiele analogii do funkcjonowania  organizmu  ssaków. Co ciekawe, za  ważną część tego superorganizmu uznają także   plastry budowane przez pszczoły.

Aby spełniać wszystkie niezbędne funkcje życiowe poszczególne osobniki w rodzinie pszczelej muszą odbierać bodźce i właściwie odczytywać informacje płynące z otaczającego ich świata, a następnie przekazywać  je sobie nawzajem. Odbieraniu informacji pomagają doskonale rozwinięte zmysły: wzroku, węchu, smaku, słuchu, dotyku, orientacji przestrzennej, termiczny czy nawet zmysł magnetyczny. Komunikacji  wzajemnej zaś służą różne „języki” jak np. bardzo rozpowszechniony wśród owadów język hormonów zapachowych /feromonów/ wykorzystywany w wielu bardzo różnych sytuacjach, wyjątkowy język tańców werbunkowych, język różnego rodzaju dźwięków, lub drgań przekazywanych innym osobnikom bezpośrednio lub za pomocą  plastra pszczelego, czy wreszcie „język ciała” znany także nam, ludziom.  Rodzina pszczela zapewnia swoim członkom bezpieczeństwo poprzez budowę klimatyzowanego gniazda, aktywnie bronionego przed intruzami. W gnieździe tym odbywa się wychowywanie nowych pokoleń, oraz gromadzenie i konserwowanie zapasów  na przetrwanie niekorzystnych okresów. Tam także pszczoły przetrwać mogą zimę skupiając się w tzw. kłąb zimowy i ogrzewając nawzajem. Bezpieczeństwo zdrowotne zapewniają rodzinie produkty gromadzone i wytwarzane przez pszczoły w tym głównie propolis, mleczko pszczele, miód i pierzga. Wszystkie one wykazują silne właściwości antybiotyczne i przeciwdziałają rozprzestrzenianiu się bakterii, grzybów i  wirusów. Zdrowiu roju sprzyjają także specyficzne zwyczaje i zachowania pszczół noszące ogólną nazwę odporności kolonijnej. Bardzo istotną rolę odgrywa tu tzw. instynkt higieniczny, oznaczający zdolność do jak najszybszego wykrywania i usuwania zagrożeń zdrowotnych. W uporządkowanym życiu rodziny pszczelej każdy członek tej społeczności ma swoje zadania wynikające z wieku i aktualnych potrzeb. I tak w sezonie najmłodsze pszczoły robotnice sprzątają komórki i ogrzewają czerw, następnie karmią larwy, potem budują plastry, dalej są magazynierkami, strażniczkami, aż w końcu porzucają prace ulowe i stają się zbieraczkami. Porządek ten nie jest jednak nienaruszalny. W razie potrzeby starsze pszczoły mogą wrócić do poprzednich zajęć, a młode np. szybciej wylecieć w pole. Taką zdolność do adaptacji wykorzystują pszczelarze np. poprzez okresowe ograniczanie matki w czerwieniu. Wtedy to młode robotnice zwolnione z funkcji karmicielek mogą wspomóc rzesze zbieraczek, tak, aby w pełni wykorzystany był konkretny pożytek np. lipa.

Podstawową rolą matki jest składanie jajeczek, ale jej obecność sygnalizowana stale wydzielaną i rozprowadzaną wśród robotnic substancją mateczną cementuje rodzinę i pobudza ją do działania. Gdy stężenie substancji matecznej zmniejsza się np. na skutek starzenia się matki, lub też bardzo silnego rozwoju rodziny, dojść może do rójki. Taki sposób rozmnażania się rodzin pszczelich jest jak najbardziej naturalny, powoduje wymianę matki w macierzaku, odnowienie się rodziny, powiększenie populacji pszczół w środowisku, lecz  z punktu widzenia ekonomii pszczelarskiej jest niewskazany. Dlatego walczymy z powstawaniem nastroju rojowego, a nowe rodziny uzyskujemy poprzez tworzenie odkładów.

Matka czerwiąca w rodzinie w sposób oczywisty determinuje w połowie cechy swoich córek, robotnic, a przez to wpływa na zdrowotność, pracowitość, łagodność, miodność, rojliwość i inne cechy rodziny. Druga połowa cech pochodzi od trutni , których sperma znalazła się w zbiorniczku nasiennym matki. Podczas sztucznej inseminacji matek zyskujemy pewność  dot. pochodzenia także od strony ojcowskiej. Unasienianie naturalne z jakim mamy najczęściej do czynienia w naszych pasiekach uniemożliwia kontrolę nad doborem trutni, za to uzyskuje się większe zróżnicowanie genetyczne przyszłej rodziny, co jest korzystne, a matki unasieniane w ten sposób są lepiej przyjmowane i dłużej czerwią. Prace hodowlane prowadzone od lat zmierzały ku  wytworzeniu linji nierojliwych, łagodnych, pracowitych i dobrze zimujących. Te pozytywne cechy nie zawsze są ze sobą skorelowane, stąd efekty nie koniecznie przychodzą szybko. W chwili obecnej najważniejszym wyzwaniem dla hodowców jest poprawa odporności pszczół na choroby oraz wyhodowanie linii aktywnie zwalczającej warrozę. Działania w tym kierunku zostały już zainicjowane w całej Europie.                                                                                                                           

Trutnie to osobniki męskie występujące w rodzinie tylko w  sezonie. Nie zajmują się one pracami ulowymi , ani gromadzeniem zapasów. Nie broną też gniazda, ponieważ są pozbawione żądła. Ich jedyną rolą wydaje się przekazywanie nasienia młodym matkom. Dlatego w przeszłości pszczelarze usuwali z rodzin „zbędne” trutnie za pomocą specjalnych sit. Dziś wiemy, że ich obecność jest mimo wszystko wskazana, gdyż poprawia nastrój w rodzinie i pośrednio przyczynia się do lepszego jej rozwoju i wyższych zbiorów. Trutnie jak wiemy powstają z jaj niezapłodnionych, a więc mają   materiał genetyczny pochodzący wyłącznie od matki. Są zatem genetycznie identyczne ze swoimi matkami. Z tej przyczyny nazywane bywają latającymi plemnikami. Trutnie poszukując młodych matek odlatują daleko od swoich uli /nawet na odległość 18 km/. Co ciekawe nie interesują się matkami w ulu i na pasieczysku. Jest to naturalny mechanizm zapobiegający krzyżowaniu się w bliskim pokrewieństwie. Spotkanie trutni z matkami i kopulacja odbywa się w stałych miejscach w terenie, gdzie osobniki te przybywają wiedzione sygnałami zapachowymi /feromonami/. Matki często narażone są na śmierć podczas odbywania tych lotów godowych. Mogą pobłądzić , paść ofiarą ptaków lub niepogody. Stwierdzono jednak, że matki przybywają do miejsc gromadzenia się trutni często w asyście robotnic: „ochroniarek” i „przewodniczek”. Obecność asysty zwiększa szanse matki na powrót do macierzystego ula. Oczywistym jest, że lepszą ochronę zapewnić może matce pełna rodzina lub silny odkład niż ulik weselny. Podczas jednego , a najczęściej kilku lotów godowych matka kopuluje z kilkunastoma trutniami. Zapewnia to dużą zmienność genetyczną przyszłej rodziny, a wiec większą zdolność  przystosowania się do różnych warunków bytowania.

Pszczelarze powinni sobie zdawać jednak sprawę z odpowiedzialności za jakość pogłowia pszczół utrzymywanych i sprowadzanych do pasieki. Dalekie loty trutni oraz matek i powstawanie przypadkowych krzyżówek, spowodować może również niekorzystne efekty,  jak np. złośliwość, rojliwość, podatność na choroby, nie tylko we własnej pasiece, ale na większym obszarze i na wiele lat. Mam tu głównie na myśli nie przemyślane wprowadzanie linii syntetycznych np. Buckfast, i innych które nie są w Polsce objęte programami hodowlanymi.

W rodzinach pszczelich w warunkach klimatu umiarkowanego wyróżnić możemy dwa odmiennie zachowujące się i spełniające inne zadania pokolenia pszczół robotnic. Są to pszczoły sezonu letniego i pszczoły zimujące. Pszczoły wychowywane wiosną i z początku lata mają spełniać wszystkie opisane wcześniej zadania związane z powiększaniem rodziny i gromadzeniem zapasów na zimę. Robotnice te wykonując je zużywają stosunkowo szybko swoje siły życiowe i giną po ok. 6-7 tygodniach. Szczególnie wyczerpujące jest dla ich organizmu produkowanie mleczka i spełnianie funkcji karmicielki. W sezonie wymiana pokoleń robotnic jest więc bardzo szybka, za czym nadążyć musi matka składając 1500 – 2000 a nawet więcej jajeczek na dobę. Robotnice, które odchowywane są już w drugiej połowie lata i wczesną jesienią nie są tak angażowane do prac ulowych, gdyż nie buduje się już plastrów, zmniejsza się ilość czerwiu do odchowania, a także ustaje zbiór miodu i pyłku. Młode pszczoły odżywiają się za to obficie, aby zgromadzić w swoim organizmie zapasy pokarmowe tzw. ciałko białkowo-tłuszczowe. To wszystko pozwala im na bardzo długie w stosunku do sióstr z pokolenia letniego życie, nawet do 9-10 miesięcy. Rolą pszczół zimujących jest  więc przetrwanie niekorzystnego  okresu zimy i wychowanie pierwszego pokolenia robotnic wiosną następnego roku. Pszczelarz musi zatem poczynić odpowiednie starania, które spowodują wychowanie możliwie licznego pokolenia zimującego pszczół. Najważniejsze jest utrzymanie stałego czerwienia matki w lipcu i sierpniu.  Zapewnią to odpowiednie zabiegi pszczelarza polegające na podkarmianiu w razie  braku pożytku, tzw. „podkarmiania na siłę”, lub też zabezpieczeniu miejsca do czerwienia w wypadku silnych pożytków i zalewania gniazd miodem  co zdarza się np. przy długotrwałym, obfitym pożytku spadziowym lub nawłociowym.

III. Wpływ czynników klimatyczno-pogodowych, na pszczoły i gospodarkę pasieczną.

Klimat to według znanej definicji ogół zjawisk pogodowych na danym obszarze obserwowanych w dłuższym okresie czasu. Polska znajduje się w strefie klimatu umiarkowanego w centralnym rejonie Europy, w którym ścierają się wpływy klimatu morskiego /atlantyckiego/ i kontynentalnego. Do tego napływa czasem do nas bardzo mroźne powietrze arktyczne, lub odwrotnie gorące z Afryki. Dlatego też warunki są zmienne i nieprzewidywalne. Równie dobrze możemy mieć lato chłodne i wilgotne jak w roku 2014, lub gorące i suche, jak w 2015. Wpływy różnych mas powietrza kształtują pogodę, czyli aktualny stan atmosfery w danym miejscu i czasie. Prognozowanie pogody nie jest jednak możliwe na okresy dłuższe niż kilka dni. Nie można też przewidzieć jakie będzie lato lub zima. Jest to istotna trudność, gdyż pszczoły uzależnione są całkowicie od warunków pogodowych. Pamiętamy, że loty odbywają się zasadzie w temp. powyżej 12oC. To wyznacza sezonowość aktywności pszczół. Za początek sezonu pasiecznego uznajemy umownie pierwszy wiosenny oblot. Odbywa się on przeważnie w początkach marca. W tym też czasie lub nawet nieco wcześniej w rodzinach rozpoczyna się czerwienie. Jest to okres najtrudniejszy dla rodziny w całym roku pszczelarskim. Jest ona wtedy najmniej liczna, składa się z robotnic, starych, często chorych. Odchów czerwiu wymaga podniesienia temperatury gniazda i utrzymywania jej na stałym poziomie ok. 34oC niezależnie od wahań temperatury na zewnątrz. Chodzi tu zarówno o wahania dobowe noc-dzień jak i zmiany temp. w dłuższych okresach. Zwiększa to zużycie zapasów pokarmowych i rodziny słabiej zaopatrzone na zimę może nawet doprowadzić do śmierci głodowej. Pszczelarz w tym czasie musi w sposób szczególny zadbać o ciepłotę gniazd. Należy ocieplić gniazda, zwłaszcza od góry, jednak przy zachowaniu wentylacji, aby nie dopuścić do zawilgocenia gniazda. Jeśli  pogoda pozwoli, można podczas  bardzo krótkiego wglądu przenieść za zatwór nieobsiadane ramki. Jeśli stwierdzimy braki pokarmowe uzupełnić je można jedynie ciastem. Pokarmy płynne, zwłaszcza syrop podany o tej porze może tylko oziębić i zawilgocić gniazdo. Te zabiegi mogą w istotny sposób pomóc rodzinom przetrwać krytyczny okres. Tak zwężone i ocieplone gniazdo utrzymać należy przez cały okres wymiany pszczół starych na młode. Przedwczesne, nadmierne poszerzanie gniazda spowodować może skutek odwrotny do zamierzonego, czyli zahamowanie rozwoju. W drugiej fazie wiosennego rozwoju, gdy rodzina rozrasta się liczebnie należy sukcesywnie poszerzać gniazdo i równocześnie zwiększać wentylację. Czas letni, zwłaszcza okresy upałów jakie ostatnio występują coraz częściej, dla pszczół oznaczać może problemy z ochładzaniem gniazda. Wzrasta konieczność intensywnej wymiany powietrza, czasem nawet powstaje konieczność przynoszenia wody do chłodzenia wnętrza ula, wtedy spadają zbiory miodu. Pszczoły mają duże zdolności do regulacji temperatury poprzez aktywną wentylację. Pszczelarz powinien w okresie letnim obserwować pracę pszczół wentylatorek na wylotku. Jeśli ilość ich nie przekracza 10, to znaczy, że panują nad sytuacją. Jeśli jest ich więcej, i dodatkowo pod wylotkiem formuje się „broda” z pszczół opuszczających ul, należy jak najszybciej pomóc rodzinom poprzez maksymalne zwiększenie przepływu powietrza przez ule, czemu służy całkowite usunięcie wkładek wylotkowych, maksymalne uruchomienie wentylacji w powałce, usunięcie korków w korpusach /za wyjątkiem korpusu w którym znajduje się czerw/, zaś w ulach drewnianych uchylenie daszków i deseczek powałkowych, lub wyjęcie części beleczek międzyramkowych. Wykonując te zabiegi pamiętamy, że w tym gorącym okresie powietrze ulowe powinno się wymienić 200-300 razy na godzinę o czym pisała już W. Ostrowska w swej  książce ” Gospodarka Pasieczna.”          

Okres późnego lata i  jesieni to czas zmniejszania się siły rodziny i przygotowań do zimowli. Ograniczamy gniazda, zakładamy maty boczne lub zatwory. Ograniczamy także wentylację, zwężamy wylotki, aby nie prowokować rabunków. Skłonność do rabunku to niestety cecha pszczół, która przysparza pszczelarzom sporo kłopotu. Zapobieganie jesiennym rabunkom polega poza zwężaniem otworów wylotkowych na uszczelnianiu uli, utrzymywaniu mocnych, wyrównanych rodzin, podkarmianiu równocześnie całej pasieki w godzinach wieczornych, unikanie długotrwałych przeglądów, nie wystawianie na pasieczysku ramek do „wylizania” itd.                                                                   

Zdarzające się ostatnio długie, ciepłe okresy jesienią, a nawet ciepłe i bezśnieżne zimy, w powiązaniu z innymi czynnikami powodują przedłużanie czerwienia matek, co nie jest zjawiskiem korzystnym, gdyż wyczerpuje rodzinę, uszczupla zgromadzone zapasy zimowe, a przede wszystkim powoduje namnażanie się warrozy już po zastosowaniu leczenia. Aby tego uniknąć można próbować ograniczyć możliwość czerwienia matki poprzez zapełnienie ramek pokarmem zimowym. Całkowicie zalane plastry nie dają jesienią matce szans na składanie jajek. Inna metoda zaleca izolowanie matek na zimę w izolatorach wiszących między ramkami. Matka ma kontakt z pszczołami, lecz nie ma dostępu do komórek w plastrach. W ten sposób pszczelarz może dowolnie ustalić moment zakończenia czerwienia jesienią i początek czerwienia wiosną. Ta metoda ukraińskiego pszczelarza Chmary i izolatory jego pomysłu są obecnie testowane przez niektórych pszczelarzy. Inni wykorzystując zwykłe kraty odgrodowe wykonują własne izolatory i sprawdzają ich działanie. Metoda ta wydaje się dosyć pracochłonna, nie do końca też poznaliśmy jeszcze jej wpływ na przeżywalność matek zimą, ale z pewnością bardzo ułatwia walkę z warrozą. W okresie zimowym zapewniamy rodzinom spokój i ciszę. W trakcie zimowli /do końca lutego/ nie zalecane jest przesadne ocieplanie gniazd od góry. Pszczoły i tak w tym czasie ogrzewają się tylko w obrębie kłębu, a na obrzeżach gniazda i przy dennicy temperatura spaść może nawet poniżej 0o C. Ważne jest jednak zachowanie przez cały czas wentylacji najlepiej grawitacyjnej co znaczy, że powietrze świeże wchodzi wylotkiem, a ciepłe zawierające parę wodną i dwutlenek usuwane jest otworem w powałce. Nawet przy ostrych mrozach powietrze ulowe wymienić się musi kilka razy na dobę, gdyż w przeciwnym razie dochodzi do zawilgocenia gniazda i pogorszenia warunków zimowli. Niekorzystne dla przebiegu zimowli są dłuższe okresy ocieplenia. Matki wtedy rozpoczynają czerwienie, wzrasta zużycie pokarmu. Odbywające się tzw. obloty śródzimowe są z kolei pożądane, gdyż umożliwiają robotnicom oczyszczenie się i dalszą, spokojną zimowlę. Najbardziej niekorzystne są surowe zimy trwające nieprzerwanie 5-6 miesięcy bez możliwości oblotów. Jak wskazuje doświadczenie z minionych lat spodziewać się wtedy można dużych strat w pasiekach. Bardzo istotny wpływ na przebieg zimowli ma jakość zapasów zimowych. Jak wiemy, w terenach spadziowych należy unikać pozostawienia większych ilości miodu spadziowego na zimę, gdyż zawarte w nim  trudno strawne składniki przyspieszają wypełnienie jelita prostego odchodami i  biegunkę. Miody nektarowe, w tym miód nawłociowy, który pszczelarze bardzo często zmuszeni są pozostawić w gnieździe, nie powoduje żadnych negatywnych skutków podczas zimowli. Cukier i stosowane ostatnio powszechnie inwerty i syropy skrobiowe są paszami bezpiecznymi. Tych ostatnich nie należy jednak rozcieńczać wodą, bo jest to niecelowe, a dodatkowo może spowodować krystalizację zapasów w plastrach.

IV. W jaki sposób nasilenie chorób i pasożytów pszczół modyfikuje gospodarkę pasieczną.

W latach 80-tych w Polsce pojawiła się warroza, pasożyt pszczeli  przybyły z dalekiej Azji. Mimo, że do tej inwazji byliśmy przygotowani w zakresie informacji i produkcji preparatów warrozobójczych, straciliśmy w ciągu kilku lat ponad 50 % pogłowia pszczół. Strat tych nigdy nie udało się odbudować. Pasożyt  atakujący wszystkie postacie rozwojowe pszczół skraca wyraźnie ich życie, a dodatkowo jak się okazało przenosi wirusy pszczele. Jego pojawienie się  na stałe spowodowało konieczność zmian w stosowanej dotychczas rutynowo  gospodarce pasiecznej. Mimo 30 –letnich doświadczeń z warrozą nie poczyniliśmy prawie żadnych postępów w walce z nią. Wręcz przeciwnie, straty są coraz wyższe. Niestety z różnych przyczyn nie dysponujemy wystarczająco skutecznymi środkami warrozobójczmi. Nie ma także metod kompleksowego zwalczania pasożyta. Znajdujemy się ciągle w fazie eksperymentów. Dla pociechy można dodać, że podobnie jest na całym świecie. Posiadamy obecnie do dyspozycji Biowar 500 w formie pasków i Apiwarol do odymiania. Obydwa leki oparte są na amitrazie jako substancji czynnej. Dysponujemy także importowanym Baywarolem zawierającym flumetrynę , środkiem stosunkowo drogim i coraz mniej skutecznym z uwagi na uodpornienie się pasożyta. Stosowanie tych preparatów w sezonie jest zabronione z uwagi na możliwość skażenia miodu. Można je aplikować dopiero jesienią po zakończeniu miodobrania. Preparaty w formie pasków powinny  być zawieszone w ulach na okres 8 tygodni. Substancja czynna przedostająca się na pszczoły i za ich pośrednictwem na pasożyty zabija je systematycznie. Tabletki Apiwarolu powinny być spalane  w ulach co 4-6 dni przynajmniej 3-4 – krotnie. Najnowsze badania wykazują jednak, że w obecności czerwiu krytego pojedynczy zabieg niszczy zaledwie 12 % pasożytów. Wypadało by zatem czekać z odymianiem do całkowitego wygryzienia się czerwiu, co jednak może trwać do października czy nawet listopada, a w tym czasie wylęgają się kolejne pokolenia warrozy i zimujące pszczoły są w większości porażone pasożytem. Jak więc widać nie ma prostej i w pełni skutecznej chemicznej metody likwidacji warrozy. Innym sposobem zwalczania warrozy jest stosowanie kwasów organicznych uznawane za metodę ekologiczną do stosowania w czasie sezonu. Także jednak i tutaj mamy do czynienia z licznymi przeszkodami. Po pierwsze: stosowanie kwasu mrówkowego w sezonie jest utrudnione gdyż praktycznie nie można zapewnić właściwego stężenia par kwasu w ulu, przez co leczenie może być mało skuteczne, lub toksyczne dla pszczół. Po drugie pary kwasu nie działają wystarczająco skutecznie na pasożyty pod zasklepem. Po trzecie kwasy są szkodliwe dla pszczół, na co wskazują doniesienia naukowe  i dla samego pszczelarza. Kwas szczawiowy stosowany późną jesienią, choć skuteczny, jest tak toksyczny dla pszczół, że stosować go można tylko raz w roku. Z powyższego  wynika wniosek, że leczenie chemiczne uzupełniać trzeba raczej zabiegami biotechnicznymi. Do nich należy wycinanie wiosną pierwszego czerwiu trutowego, a także stosowanie ramki pracy, z której systematycznie usuwany jest zasklepiony czerw trutowy w okresie maj-czerwiec. Tworzenie odkładów, nawet z każdej rodziny jest również metodą ograniczania porażenia /dzielenie warrozy/. Przy okazji tworzenia odkładów, lub po obsadzeniu ewentualnej rojki, w okresie bezczerwiowym bezwzględnie należy zastosować odymianie Apiwarolem. Jesienią można zastosować usuwanie resztek czerwiu. Praktycznie polega to na przenoszeniu ramek z czerwiem do tzw. uli szpitalnych, w których warroza likwidowana jest metodami chemicznymi. Pozbawione czerwiu rodziny łatwo oczyszczamy z warrozy jednym odymieniem Apiwarolem. Ograniczamy także czerwienie matek o czym pisałem w poprzednim rozdziale. Przydatna w ocenie stopnia porażenia warrozą jest kontrola naturalnego osypu /śmiertelności/ pasożytów, co ułatwia znacznie dennica higieniczna dostępna na rynku jako element ula wielokorpusowego. Za jej pomocą łatwo i szybko ocenić możemy także efekty leczenia.                       

Kolejnym zagrożeniem dla naszych rodzin są wirusy związane najczęściej z warrozą i nosemozą. Najgroźniejszy z nich jest ostry paraliż pszczół. Nie daje on wcześniejszych objawów, a pierwszym i ostatnim jest masowa śmierć pszczół jesienią. Nie dysponujemy żadnymi lekami przeciw infekcjom wirusowym. Profilaktyka tych chorób polega na zwalczaniu warrozy i nosemozy oraz wzmacnianiu odporności pszczół.                                                                                  

Kolejna groźna choroba  jest  wywoływana przez jednokomórkowy grzyb Nosema ceranae, który niszczy przewód pokarmowy robotnic. Przybyła ona podobnie jak warroza z Azji. Choroba ta jest dużo groźniejsza od znanej pszczelarzom „starej” nosemy. Atakuje szybciej i w ciągu 8 dni doprowadza do śmierci chorą pszczołę. Nie wygasa latem, jak stara nosema i nie daje żadnych objawów np. w postaci biegunki. Jesienią drugiego roku licząc od początku infekcji następuje śmierć całej rodziny, najczęściej w trakcie karmienia. Pszczoły giną poza ulem. Podejrzenie wystąpienia tej choroby może wzbudzić przedłużanie się czerwienia matek jesienią, a nawet zimą. Chore pszczoły żyją krócej, rodzina próbuje więc zrekompensować straty liczebne poprzez intensyfikację i przedłużanie czerwienia. To z kolei jak wiemy sprzyja namnażaniu warrozy. I tak koło się zamyka. Przyczyną masowych strat w pasiekach jest więc najczęściej kumulacja skutków obecności  warrozy, wirusów i nosemozy. Walka z nosemozą jest trudna, gdyż nie wolno stosować antybiotyków w leczeniu pszczół. Pozostają nam tylko zabiegi- higieniczno hodowlane, w tym wymiana matek, higiena i dezynfekcja, coroczna wymiana 50 % plastrów na węzę i pomocniczo stosowane preparaty ziołowe np. Nozevit.

Jak więc widać mamy do  czynienia obecnie  z trzema bardzo groźnymi chorobami, lub grupami chorób. Są to wszystko choroby powszechne i chroniczne tzn. stale obecnie we wszystkich pasiekach i rodzinach. Trzeba będzie nauczyć się z nimi żyć. Nie jest i nie będzie to proste. Jak starałem się opisać to powyżej, choroby te już wymusiły na pszczelarzach stosowanie różnych zabiegów i modyfikacji prowadzonej gospodarki pasiecznej. Niektórzy naukowcy i praktycy uważają nawet, że w obliczu rosnących strat, w niedalekiej przyszłości pszczelarze będą zmuszeni do powszechnego stosowania gospodarki rotacyjnej.

 

V . Dostosowanie gospodarki pasiecznej do lokalnych pożytków pszczelich.

Niezwykle istotną składową pomyślnego gospodarowania oprócz kondycji zdrowotnej pszczół i sprzyjających warunków meteorologicznych są pożytki pszczele. Niestety, obecnie mamy do czynienia z postępującą degradacją terenów pożytkowych i ich ubożeniem. Kurczą się tereny dzikiej przyrody, zabudowane zostają kolejne hektary, masowo wycina się drzewa miododajne a w lasach karpackich okaleczane są jodły z których  wyspecjalizowane gangi pozyskują  tzw. stroisz. Rolnictwo kiedyś przyjazne i ściśle związane z pszczelarstwem z powodu chemizacji  stało się dzisiaj jego głównym wrogiem. Paradoksalnie, lepszych i bezpieczniejszych warunków dla bytowania pszczół dostarczają  dziś miasta, niż tereny intensywnej gospodarki rolnej.

Planując lokalizację większej pasieki, zwłaszcza stacjonarnej należy wycenić przynajmniej orientacyjnie zasoby pożytkowe dostępne w  tzw. promieniu efektywnego lotu pszczół, który wynosi 1,5-2 km wokół projektowanej pasieki. W obszarze tym obejmującym odpowiednio 706-1256 ha trzeba określić szacunkowo obszar ważniejszych zbiorowisk roślinnych, naturalnych i sztucznych dostarczających pożytku pszczołom np. lasów, użytków zielonych, sadów, parków, terenów nadrzecznych, upraw miododajnych itp. Następnie mnożąc te powierzchnie przez ich jednostkowe wydajności miodowe  /można je znaleźć w literaturze dot. roślin pożytkowych/ dochodzimy do sumy miodu oferowanego przez przyrodę w tym terenie. Suma ta musi być skorygowana w dół o 50 % w wypadku miodu nektarowego i aż o 90% w wypadku spadzi. Jest to tzw. wziątek, czyli ostateczna suma miodu możliwa do pozyskania  przez pszczoły w danym terenie.   Sumę te wyrażoną w kg dzielimy teraz przez ilość uli  wykorzystujących te pożytki. Dotyczy to oczywiście pasieki naszej i sąsiedzkich. Jeśli uzyskany wynik przekracza 100 kg/ pień, to możemy liczyć na zbiory miodu towarowego, gdyż  roczne zapotrzebowanie każdej rodziny wynosi właśnie 100 kg miodu. Jeśli  cyfra ta jest niższa niż 100 kg, nie warto tam lokalizować pasieki, gdyż albo zbyt słabe są pożytki, lub też zbyt dużo rodzin znajduje się na tym terenie i występuje tzw. przepszczelenie. W Małopolsce w wielu miejscach mamy właśnie do czynienia z tym zjawiskiem, gdyż mamy najwyższą obsadę pszczół na km2 - powyżej 7, przy średniej krajowej ok. 3. Unikać także należy lokalizacji większych pasiek  /powyżej 40- 50 pni/ w jednym miejscu. W dalszej kolejności urządzając pasiekę pszczelarz powinien dopasować jakość pogłowia do warunków pożytkowych. Jeśli więc w terenie dominują pożytki wczesne należy wprowadzić linie pszczół odznaczających się wczesnym wiosennym rozwojem. Jeśli mamy pożytki późne typu spadź lub nawłoć należy zaopatrzyć się w matki mające zdolność długotrwałego, równomiernego czerwienia.

Układ pożytków w sezonie wpływa oczywiście na gospodarkę pasieczną. Występowanie pożytków  wczesnych typu mniszek, sady, rzepak zmusza pszczelarza do stosowania zabiegów przyśpieszania wiosennego rozwoju jak np. ocieplanie wiosenne, czy nawet podgrzewanie gniazd, podkarmianie ciastem , poddawanie plastrów z pierzgą ,odsklepianie zapasów zimowych, optymalizacja wielkości gniazda i miodni i ich rozdzielenie kratą odgrodową itp. Najważniejsze jednak w tym wypadku jest zimowanie silnych rodzin zdolnych pracować efektywnie już od wczesnej wiosny.

Występowanie stałych i przewidywalnych pożytków np. lipowego umożliwia okresowe ograniczanie matek w czerwieniu, poprzez zamknięcie ich w izolatorach, przez co na okres wystąpienia pożytku możemy dysponować liczną grupą pszczół zbieraczek nie zajętych innymi pracami i zdolnych wykorzystać maksymalnie pożytek. Jeśli dla przykładu lipa jest ostatnim pożytkiem wykorzystywanym w naszej pasiece, po odwirowaniu miodu powinniśmy niezwłocznie przystąpić do podkarmiania rodzin rzadkim syropem w takich ilościach, aby podtrzymać stałe czerwienie matek. W tym bowiem okresie wychowane być musi pokolenie pszczół zimujących. Zalecane jest więc podkarmianie rzadkim syropem w ilości 3-4 l/ tydzień, lub mniejszymi dawkami częściej, aż do połowy sierpnia, kiedy to przystąpimy do układania gniazd i karmienia na zimę. Wykorzystywanie kolejnych pożytków, letnich i jesiennych np. w wypadku pasiek wędrownych, podtrzymuje czerwienie matek, zwracać jednak wtedy trzeba uwagę na możliwość zalewania gniazd nektarem, co może niekorzystnie wpływać na ilość wychowanego czerwiu.

 

VI. Zakończenie.

Jak wynika z powyższego praca z pszczołami , tymi niezwykle interesującymi , cudownymi owadami choć fascynująca nie jest jednak łatwa.  Z jednej strony daje człowiekowi ścisły kontakt z naturą i uczy wytrwałości, cierpliwości i pokory. Pokazuje jednocześnie, że jesteśmy tylko małym trybikiem w tej nieskończenie skomplikowanej maszynerii jaką jest przyroda. Nie możemy z nią  walczyć, musimy nauczyć się ją rozumieć i umiejętnie wykorzystywać, ale nade wszystko szanować i zachować dla przyszłych pokoleń.

 

Przygotował: Jan Ślósarz